Po Tajlandii, za kolejny cel podróży obraliśmy Malezję. Kierunek ten nie był od początku planowany - na naszym celowniku znajdowały się Wietnam i Kambodża. Przeszukując oferty wolontariatów, trafiliśmy jednak na interesujące ogłoszenie. Anons, na który zwróciliśmy uwagę zawierał informację na temat możliwości odbycia wolontariatu w nowo otwartym ośrodku wypoczynkowym w Kuala Lumpur. Szczęśliwie, po kilku dniach dostaliśmy pozytywną odpowiedź.
Po dwóch godzinach lotu i 30 minutowej jeździe samochodem z lotnisku w Kuala Lumpur byliśmy na miejscu. Gdy przyjechaliśmy do ośrodka, było już ciemno.
Lucas, współwłaściciel i manager ośrodka mimo wszystko zabrał nas na wieczorny spacer po obiekcie. Zdjęcia ośrodka widzieliśmy wcześniej na
profilu Workaway i facebooku. Wiedzieliśmy, że ośrodek został
wybudowany z bambusowego drewna. Nie mieliśmy jednak pojęcia, że nawet krany
zostały stworzone z kawałków bambusa.
Bambusowe krany w łazience |
Pierwsze dni minęły nam na poznawaniu ludzi: wolontariuszy z którymi dzieliliśmy ciasną kabinę oraz pozostałych pracowników
ośrodka – Malezyjczyków,
Indonezyjczyków oraz sympatycznych członków plemenia Orang Asli, którzy zamieszkiwali tereny po drugiej stronie jeziora.
Z Zylą |
PRACA
Nasze codzienne obowiązki obejmowały wykonywanie znaków informacyjnych, malowanie, drobne prace budowlane, obsługa turystów, rozkładanie namiotów dla gości ośrodka. pomoc w sprzątaniu. Do naszych ulubionych zadań należały te związane z pracą z bambusem. Podczas wolontariatu, przekonaliśmy się jak niezwykłym jest materiałem. Jest bardzo trwały, lekki i posiada nieskończoną ilość zastosowań, a sama praca z nim sprawia olbrzymią przyjemność. W zamian za naszą pracę w resorcie, otrzymaliśmy zakwaterowane oraz wyżywienie (3 posiłki dziennie). Pracowaliśmy od 5 do 8 godzin dziennie, w zależności od zapotrzebowania na naszą pomoc. W poniedziałki resort był zamknięty, więc mieliśmy wolne. Podczas wolnych dni wybraliśmy się na wycieczki - do Kuala Lumpur i Melaki.
Oprócz nas w tym samym czasie wolontariuszami przebywającymi u Lucasa była para Francuzów – Gil i Louise oraz Anglicy – Danni i Jay, którzy w Tadom Hill spędzili 2 miesiące i wyjechali tydzień po naszym przyjeździe. Podczas naszego miesięcznego pobytu poznaliśmy również Dave'a z Wielkiej Brytanii oraz Denise ze Stanów Zjednoczonych.
Lucas to jeden z właścicieli oraz dyrektor zarządzający Tadom, biznesman, a przede wszystkim bardzo inspirująca osoba.Wcielił w życie marzenie na temat idyllicznego miejsca, tworząc przy okazji miejsca pracy dla lokalnej społeczności. Jego plany na przyszły rok to rozszerzenie ośrodka o kolejne tereny i wybudowanie ekskluzywnych apartamentów na drugim brzegu jeziora.
FESTIWAL MUZYCZNY
Kilka dni po naszym przylocie, 19 września odbył się pierwszy w historii tego miejsca festiwal muzyczny - Tadom GrooveOn. Festiwal rozpoczęły tradycyjne zabawy plemienia Orang Asli, w których udział wzięli goście ośrodka. Pierwszą zabawą był wyścig na łupinach kokosów, połączony z rzutami do celu. Druga atrakcją były skoki przez sznur trzymany przez członków plemienia. Wygraną była osoba, której udało się najdłużej skakać bez zahaczenia o sznur.Jednym z głównych punktów programu był pokaz ludowego tańca plemienia Orang Asli. Tancerki miały na sobie tradycyjne stroje wykonane z kory drzewa, specjalnie osuszanej i preparowanej przez kilka tygodni.
Tradycyjny taniec plemienia Orang Asli |
Na festiwalu wystąpiło wielu znakomitych muzyków pochodzących z różnych krajów m.in. Hiszpanii, Węgier i Francji. Największe wrażenie zrobił na nas występ Azrena Azimuddina, niesamowitego malezyjskiego gitarzysty.
PLAN FILMOWY
Oświetlona wapienna góra poniżej to zasługa ekipy filmowej, która przez dwa dni kręciła w Tadom sceny do nowego filmu z serii Upin Ipin. Upin i Ipin to niezwykle popularna w Malezji bajka dla dzieci. Szczęśliwie udało nam się zrobić zdjęcie z gwiazdami filmu czyli przerośniętymi bobasami.
WESELE
Pod koniec naszego pobytu mieliśmy zaszczyt uczestniczyć w weselu członków plemienia Orang Asli. Na wesele została zaproszona cała wioska, licząca kilkaset osób. Przyjęcie trwało 3 dni i każdego dnia kończyło się późno nad ranem. Gościom weselnym przygrywał do końca lokalny zespół muzyczny.
Poniżej zdjęcie z ostatniej wspólnej kolacji, od lewej: Lucas, Hanna, Dave, Lenka i Eddie (byli wolontariusze), Michael (pracownik Tadom), Tomek, ja, Denise oraz Julia z Francji.
0 Komentarze