Z okazji 30 urodzin dostałam od Tomka niezwykły prezent. Po otwarciu opakowania moim oczom ukazał się przewodnik po Islandii oraz bilety lotnicze do Reykjaviku! Byłam bardzo zdziwiona i szczęśliwa, bo podróż do Islandii była od dawna moim marzeniem.

Przygotowania do wyjazdu

Wielkie przygotowania do wyjazdu zaczęliśmy miesiąc wcześniej. Przede wszystkim zarezerwowaliśmy hostel w Reykjaviku. Plan był taki, że spędzimy dwie noce w hostelu - zaraz po przylocie i przed odlotem z Islandii. Resztę nocy planowaliśmy spędzić w samochodzie. Jak się później okazało nasze plany zweryfikowała pogoda na wyspie. Samochód typu SUV zarezerwowaliśmy przez air bnb, płacąc za niego dwa razy mniej niż w tradycyjnej wypożyczalni. Za dodatkową dopłatą właściciel samochodu dorzucił nam internet, ciepłe śpiwory i materace. Kolejną ważną kwestią było wyżywienie. Czytaliśmy wiele na temat wysokich cen jedzenia na Islandii i postanowiliśmy zabrać własny prowiant. Tomek przez kilka tygodni gromadził wysokokaloryczne posiłki. Postawiliśmy na kasze (grzyczane, jaglane i jęczmienie) z dodatkami suszonych warzyw oraz owoców. W szczególności polecamy Dania Babci Zosi, które znajdziecie w internecie http://firma-sys.pl oraz większych supermarketach. Babcia Zosia posiada spory wybór ciekawych dań, które jednocześnie przede wszystkim są niedrogie. Jedno opakowanie kosztuję ok. 6 zł i starcza na jeden posiłek dla dwóch osób. Dodatkowo, ususzyliśmy 1,5 kg kiełbasy myśliwskiej, którą dodawaliśmy do naszej kaszy, aby zwiększyć ilość spożywanych kalorii.

Oto lista produktów żywnościowych jakie wzięliśmy ze sobą na tydzień:
- kawa
- herbata
- mleko w proszku
- płatki owsiane
- mieszanka studencka
- suszona kiełbasa myśliwska
- kasze z dodatkiem suszonych warzyw i owoców
- gorzkie czekolady
- batony energetyczne
- sezamki

Na naszej liście zakupów przed wyjazdem znajdowały się kijki trekkingowe oraz wodoodporne spodnie. Co do kijków to wybraliśmy model Black Diamond z nakładką ułatwiającą chodzenie po lodzie. W naszym bagażu znalazły się również: sprzęt do gotowania (turystyczny palnik,  garnki, kubki aluminiowe, sporki), kawiarka, lekkie śpiwory, buty trekkingowe, ciepłe kurtki, czapki, rękawiczki i wełniane skarpety.

DZIEŃ 1 

Keflavik - Reykjavik

Na lotnisko w Keflaviku przylecieliśmy późnym wieczorem. Pierwszą noc po przylocie spędziliśmy w hostelu. Bus hostel jest położony 50 km od lotniska w Keflaviku. W hostelu oprócz przyjaznej   atmosfery znajdziecie dobrze wyposażoną kuchnię, część wypoczynkowa z fotelami, kanapami i barem, Nocleg w tym obiekcie nie zrujnuje Waszego portfela. Za noc w wieloosobowym pokoju zapłacicie tu poza sezonem ok 100 zł za łóżko.

DZIEŃ 2

Reykjavik - Snaefellsnes Peninsula

Zaraz po śniadaniu  ruszyliśmy na krótki spacer po mieście. O 13 mieliśmy odebrać nasz samochód, dzięki któremu mieliśmy przeżyć kolejną wspaniałą przygodę. Ten krótki spacer powiedział nam coś o panujących tu warunkach atmosferycznych. Słoneczna pogoda w mgnieniu oka zmieniła się w deszczową aurę, której towarzyszył silny wiatr, a nawet opady gradu.






Poniżej kilka zdjęć, które zrobiliśmy po drodze na Półwysep.






Kościół w miejscowości Stykkisholmur

Po przejechaniu przez nas ok. 200 km zaczęło się ściemniać. Udało nam się dotrzeć na zachodni kraniec półwyspu i to właśnie tutaj postanowiliśmy przenocować. Miejsce było bardzo malownicze i znajdowało się na stromym zboczu, tuż nad oceanem. Gdy dojechaliśmy na miejsce była już godzina 20, a na zewnątrz było chłodno i wietrznie. Z trudem udało nam się ugotować kolację. Ok godziny 22 postanowiliśmy ułożyć się do snu. Niestety wszystko było nie tak - złożone siedzenia samochodu wbijały się w plecy, a nóg nie dało się do końca wyciągnąć. Dodatkowo po ok godzinie okazało się, że w samochodzie jest bardzo zimno. Mimo dwóch śpiworów i 3 par spodni, które miałam na sobie, wciąż czułam chłód. Co kilka godzin Tomek włączał ogrzewanie, dzięki któremu udało nam się odrobinę zdrzemnąć. 

Hellnar - to tutaj spędzliśmy pierwszą i ostatnią noc w samochodzie
  DZIEŃ 3

Snaefellsnes Peninsula - Pingvellir 

Gdy tylko wzeszło słońce ruszyliśmy w drogę. W nocy zdążył spaść śnieg, a silny wiatr uniemożliwił nam przygotowanie śniadania. Na pobliskiej stacji benzynowej zjedliśmy po hot - dogu, napiliśmy się kawy i  zgodnie z planem objechaliśmy półwysep. Następnie udaliśmy się w kierunku Pingvellir, gdzie następnego dnia mieliśmy rozpocząć słynną turystyczną trasę Golden Circle. Po drodze zatrzymaliśmy się w kilku interesujących miejscach:

- Park Narodowy Snaefellsjoekull Lokalizacja Google maps
- Turf houses Lokalizacja Google maps
- Góra i wodospady Kirkjufell: Lokalizacja Google maps



Park Narodowy Snaefellsjoekull



Słynne turf houses - domy z tofu w miejscowości Hellisandur

Kirkjufell waterfalls
Góra Kirkjufell

Po ostatniej nocy nie byliśmy już pozytywnie nastawieni do nocowania w samochodzie. Na bookingu znaleźliśmy hotel, znajdujący się nieopodal Pingvellir, w którym następnego mieliśmy rozpocząć słynną trasę Golden circle. Hostel Ljósafossskóli jest ogromny - posiada kilka pięter, przestronną kuchnię i jadalnię oraz okazała sala gimnastyczna. W trakcie naszego pobytu w ośrodku znajdowało się zaledwie kilku gości. Tomek odrazu skojarzył to miejsce z hotelem Overlook z flimu Lśnienie.  Jakby tego było mało w nocy rozpętała się śnieżyca...

Ljósafossskóli Hostel, Źródło: http://www.kayak.com  


DZIEŃ 4


Golden circle: Pingvellir - Geysir - Gulfs

Golden circle to jeden z najpopularniejszych szlaków turystycznych na Islandii. W obrębie 70 km znajdują się trzy ważne atrakcje: Pingvellir, Geysir oraz Gulfoss. 

1. Pingvellir 

Pingvellir to bardzo ważne miejsce dla historii Islandii. To tutaj w 930 roku poraz pierwszy zebrał się islandzki parlament, który obradował w tym miejscu aż do końca XVIII wieku. Oprócz walorów historycznych miejsce to jest niezwykłe ze względu na budowę geologiczną. To właśnie tu stykają się płyty tektoniczne eurazjatycka i północnoamerykańska.






2. Geysir


Geysir to pole geotermalne znajdujące się w dolinie Haudakalur. To od jego nazwy pochodzi popularny dziś termin, używany w odniesieniu do tego rodzaju źródeł geotermalnych. Największą atrakcją jest tu Strokkur - czynny gejzer, który mniej więcej raz na 10 minut wyrzuca na wysokość 35 metrów słup gorącej wody. Poza Strokkurem oraz nieczynnym już Geysirem znajdują się tu również mniejsze źródła geotermalne.

Stroker podczas wybuchu

3. Gulfoss

Gulfoss  to  ostatnia z atrakcji jeden z najbardziej spektakularnych wodospadów na Islandii. Wodospad składa się z dwóch kaskad mierzących odpowiednio 11 i 29 metrów.  W każdej sekundzie przepływa tu 400 metrów sześciennych wody. 



Po obejrzeniu ostatniej atrakcji, zaczęliśmy rozglądać się za noclegiem. Kolejną noc spędziliśmy w uroczym miejscu - Hjarðarból Guesthouse, znajdującym się w miejscowości Hjardarbol  W cenie   mieliśmy do dyspozycji niewielki, ale bardzo przytulny pokoik. W każdym domku znajdowała się niewielka kuchnia oraz łazienka z prysznicem.  Dodatkowo, w cenie mogliśmy skorzystać z basenu z wodą termalną, znajdującego się w ogrodzie.



 Hjarðarból Guesthouse 

  DZIEŃ 5

Wodospady Seljalandsfoss i Skogafoss oraz wrak samolotu

Dzień piąty naszej wyprawy poświęciliśmy na zwiedzanie dwóch słynnych wodospadów: Seljalandsfoss i Skogafoss. Seljalandsfoss to niezwykle malowniczy wodospad którego strumień zlatuje z wysokości 60 metrów. W okół wodospadu biegnie ścieżka, którą można wybrać się na krótki spacer dookoła wodospadu. Dodatkową atrakcją okazała się możliwość przejścia pod kaskadą.

Seljalandsfoss

Widow zza wodospadu :)
Nie radzimy zwiedzać z bliska wodospadu bez wodoodpornych kurtek, spodni i butów. Opowiednio zmoczeni wyruszyliśmy w stronę wodospadu Skogafoss. Wodospady są od siebie oddalone o zaledwie 30 km, dlatego warto odwiedzić je tego samego dnia. Skogafoss jest szeroki na 25 metrów oraz wysoki na 60 metrów. Niestety nie ma tu możliwości wejścia za kaskadę, ale za to  znajduje się tu taras widokowy położony na wysokości wodospadu. 

Skogafoss
Widok z punktu obserwacyjnego znajdującego się na wysokości wodospadu
Po powrocie do samochodu, wyruszyliśmy w dalszą drogę. Ostatnim punktem naszej wyprawy przez powrotem do Rejkiaviku był znajdujący się na północy Park Narodowy Jökulsárgljúfur. Będąc w okolicach Vik dostrzegliśmy na parkingu mnóstwo samochodów. Postanowiliśmy się zatrzymać i zobaczyć co wzbudziło tak duże zainteresowanie. Kilkadziesiąt osób wyruszyło w marsz w stronę oceanu, a my razem z nimi. Po drodze rozpętała się śnieżyca, ale stwierdziliśmy, że skoro już wyruszyliśmy w drogę to trzeba dotrzeć do celu. CÓŻ z tego, że nie mieliśmy pojęcia dokąd idziemy... Po 4 kilometrowym marszu naszym oczom ukazał się wrak amerykańskiego samolotu Dakota. Samolot wylądował w tym miejscu awaryjnie w 1973 roku. Niewiadomo dlaczego nie został rozebrany i stał się atrakcją turystyczną tego regionu.   




W drodze na północ zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, gdzie czekała nas nieprzyjemna informacja. Wewnątrz budynku wywieszony był plakat, który informował o burzach śnieżnych spodziewanych w godzinach wieczornych oraz przewidywanych bardzo trudnych warunkach pogodowych kolejnego dnia. Podróżnym zalecano pozostanie w hotelach i wstrzymanie się od podróżowania. Po przeczytaniu tej informacji zmieniliśmy plany i ruszyliśmy w stronę najbliższego hotelu. Niestety, w drodze do celu spotkała nas potężna śnieżyca. Z sercem na ramieniu dotarliśmy do hotelu. Hotel Smyrlabjörg był zdecydowanie najbardziej luksusowym miejscem, w którym spaliśmy. W cenie noclegu mieliśmy również obfite śniadanie.





  DZIEŃ 6 

Po śniadaniu pojechaliśmy do najbliższego miasta, w którym udało nam się znaleźć nocleg. W niewielkiej miejscowości Hofn spędzliśmy cały dzień. Guesthouse Hvammur w którym się zatrzymaliśmy znajdował się tuż przy porcie, a prowadziła go sympatyczna Polka. W ciągu dnia wybraliśmy się na krótki spacer po miejscowości, a resztę dnia poświęciliśmy na relaks przez telewizorem. Tego dnia zrobiliśmy zaledwie 50 km. Następnego dnia o 5 rano wyruszyliśmy do Reykjaviku.

Hofn

  DZIEŃ 7 

Hofn - Reykjavik 




Dzięki korzystnym warunkom pogodowym do Reykjaviku dotraliśmy około południa. Zaraz po przyjeździe oddaliśmy samochód, w którym  spędziliśmy ostatni tydzień, pokonując dystans 1500 km. Wieczorem czekała nas atrakcja, której od dawna nie mogliśmy się doczekać.
Blue Lagoon to kąpielisko geotermalne, będące jedną z największych atrakcji Islandii. Turkusowa woda, bogata w minerały, otoczona jest skałami wulkanicznymi, nad wodą unosi się para. Podczas kąpieli mamy wrażenie, że znaleźliśmy się na obcej planecie. upiększającą, Na terenie basenu znajduje się również bar, w którym można się napić m.in zimnego piwa. a dodatkowe usługi zapłacimy opaską, która jednocześnie jest kluczykiem do szafki. Blue lagoon znajduje się w odległości zaledwie 20 km od lotniska Keflavik. Z tego powodu, najlepiej odwiedzić lagunę w drodze na lub z lotniska. Na terenie obiektu znajdują się wygodne szafki, w których za niewielką opłatą można przechować bagaż w trakcie pobytu w spa. Więcej informacji znajdziecie tutaj.


DZIEŃ WYLOTU 

Reykjavik - Keflavik 

Ostatniego dnia, kilka godzin przed odlotem, wybraliśmy się do centrum. Na pamiątkę wyjazdu chcieliśmy jeszcze kupić tradycyjne islandzkie swetry. Droga do centrum, która wcześniej zajmowała nam ok. 20 minut,  tym razem zajęła nam dużo więcej czasu. W ciągu nocy spadła ogromna ilość śniegu, która zasypała ulice Reykjaviku. Idąc do centrum poruszaliśmy się śnieżnymi tunelami.  





Wyprawa do Islandii do wspaniała, lecz kosztowna przygoda. Poniżej przedstawiamy kilka pomysłów na zminimalizowanie kosztów:

1.  Zabranie prowiantu z Polski.
2. Przemieszczanie się w kilka osób jednym samochodem, dzięki czemu koszty wynajmu i paliwa w przeliczeniu na jedną osobę są znacznie niższe.
3. Podróżowanie w cieplejszych miesiącach.
4. Spanie w samochodzie, bądź namiocie. 

Jeśli chcecie spać w hostelach to polecamy podróżowanie poza sezonem. W sezonie letnim czyli od czerwca do końca sierpnia, ceny noclegów są znacznie wyższe.